kontakt

czwartek, 10 października 2013

Chleba naszego powszedniego

W USA Doug Rauch, były szef amerykańskiej sieci supermarketów Trader Joe's, wpadł na pomysł sklepów z tanią żywnością. Tanią, bo na granicy przeterminowania. Ma to być jednym ze sposób walki z marnotrawieniem jedzenia, a z drugiej pomoc dla biednych. W ofercie znajdą się zarówno owoce i warzywa z bliskim terminem ważności, jak i świeże posiłki przygotowane z żywności, której kończy się termin przydatności do spożycia. Konsumować będzie można na miejscu, gdyż ma to być połączenie supermarketu i restauracji. Problem jest nie byle jaki, gdyż W Stanach Zjednoczonych marnuje się 40 proc. rocznej produkcji żywności.
- Naszym celem jest zapewnienie ludziom zdrowej żywności w cenie posiłków oferowanych w fast foodach – tłumaczył pomysłodawca. No, może u nich takie porównanie ma sens, ale w Polsce fast foody wcale tanie nie są. Często najtańszym źródłem pożywienia są po prostu kontenery. 
Każdego roku na świecie wyrzuca się 1,3 mld ton (!) żywności, czyli ok. 1/3 produkcji. W Unii Europejskiej marnuje się 90 mln ton jedzenia rocznie, a w Polsce 9 mln ton. Do wyrzucania żywności przyznaje się 30 proc., a 70 proc. osób z tej grupy dodaje, że w ciągu ostatniego miesiąca co najmniej raz wyrzuciło na śmieci nadającą się jeszcze do spożycia żywność. Federacja Polskich Banków Żywności wśród przyczyn marnowania jedzenia wskazuje m.in. przegapienie terminu przydatności do spożycia, niewłaściwe przechowywanie i zbyt duże zakupy.
  Ze statystyk wynika, że Polacy wyrzucają 2 mln ton jedzenia rocznie, z tego wychodzi ok. 50 kg na jedną osobę. Wierzyć się nie chce, ale nie są to pojedyncze plasterki, ale wręcz całe bloki serów, wędlin, szynek. Są też kiełbasy, ryby i przede wszystkim bardzo dużo chleba.
Wydawało by się, że można przynajmniej ograniczyć wyrzucanie żywności przez supermarkety. Nic bardziej błędnego! 
 Żywność w supermarketach marnuje się na skutek obowiązującej ustawy o podatku od towarów i usług. Ustawa nakłada podatek od darowizn na dystrybutorów, w związku z czym sprzedawcom bardziej opłaca się zutylizować żywność, niż przekazać ją potrzebującym, bo by musiał odprowadzić podatek. Po sobie mnożyć kłopoty? W efekcie rocznie w handlu i dystrybucji marnuje się do 300 tysięcy ton jedzenia.
            Większość supermarketów ma stoiska, a w zasadzie półki z żywnością, gdzie można „nabyć drogą kupna” żywność przecenioną ze względu na upływający wkrótce termin przydatności do spożycia. Głównie jest nabiał (sery, jogurty, smarowanie), gotowe desery, paczkowane wędliny, filety z łososia, sałatki z jakimś śladowym rarytasem itp. Najczęściej po przecenie towar i tak nie jest zbyt atrakcyjny cenowo, więc dalej leży… A potem utylizacja! 
  Co się dzieje z owocami i warzywami, lepiej nie myśleć! Niektóre markety próbowały wystawiać skrzynki gdzieś „na polu”, by potrzebujący ewentualnie coś sobie wzięli za friko. Nic z tego! Sprawę kilkakrotnie wyczaił jakiś „kapitan Żbik” ze Sanepidu, posypały się kary i takie niecne procedery ukrócono.
 
 


1 komentarz:

  1. Patrzeć na to nie można! - bo w obliczu tylu głodujących, takie marnotrawstwo. Wystarczy kupować zawsze za mało, to nigdy się nie zmarnuje. Przecież w każdej chwili można dokupić. A w supermarketach, jak to nazwałeś - stoiska lub półki z przecenioną żywnością, to fikcja. Bo najczęściej jest to towar drogi, a po przecenie - niewiele tańszy. Przecena powinna być na tyle znaczna, żeby na nią zwrócić uwagę. Ale po co? - może znajdzie się chętny i kupi drożej, aż w końcu się wyrzuca.

    OdpowiedzUsuń