Szacuje się , że w Japonii działa
około 40.000 przybytków nazywanych Love Hotel, gdzie można
skorzystać z pokoju na godziny z „profesjonalną” obsługą.
Dysktecja zapewniona! Nie ma tam typowej recepcji, pokój można
wynająć za pośrednictwem Internetu albo korzystając z automatu w
holu.
Idą na to nie tylko „amatorzy
kwaśnych jabłek”, ale również małżonkowie, którzy nie maja
gdzie „spełnić obowiązku”. Kłopoty mieszkaniowe w Japonii są
potężne, często razem mieszkają rodziny wielopokoleniowe i
prawdziwa prywatność jest wątpliwa.
Wiele z tych „hoteli” za nadrzędny
cel stawia sobie zaspokojenie wszelkich fantazji seksualnych
klientów. Począwszy od wystroju po obsługę. Czasem są to wręcz
„odlotowe” propozycje, ale chętnych nie brakuje.
Amerykański fotograf Misty Keasler w
swojej książce, „Hotels”, zobrazował te najbardziej
„kreatywne”, rozsiane po całej Japonii.
Wystrój może być naprawdę
oszałamiający! Praktycznie dla każdego, coś miłego!
Tęsknisz za dzieciństwem? Pomożemy w
przywróceniu wspomnień!
Nieco inny konik, do innych zabaw.
Siermiężnie, ale swojsko...
Można i za kratami... Czyżby
reminiscencje z przeszłości?
Panie od koloru do wyboru! Uczennice,
styl manga, stewardesy...
A jeśli pokój wydaje się zbyt
„tradycyjny”, można wynająć kajutę na... „Queen Elisabeth”
i... płynąć, żeglować, stawiać maszt!
Cennik „hotelu miłości”
wystawiony do wglądu na zewnątrz budynku zawiera zwykle dwie
taryfy. Za dwie-trzy godziny, trzeba zapłacić od czterech do
dziesięciu tysięcy jenów, a za całą noc trzy do pięciu tysięcy
więcej. Aktualny kurs jena, to ok. 3,1 PLN...
Droga przyjemność! Chyba nie na
naszą kieszeń...
Ale - kicz, łącznie z panienkami! I tyle za takie coś płacić? - HORROR!!!
OdpowiedzUsuń