kontakt

środa, 30 października 2013

„Hotel miłości” czy po prostu burdel?

              Szacuje się , że w Japonii działa około 40.000 przybytków nazywanych Love Hotel, gdzie można skorzystać z pokoju na godziny z „profesjonalną” obsługą. Dysktecja zapewniona! Nie ma tam typowej recepcji, pokój można wynająć za pośrednictwem Internetu albo korzystając z automatu w holu.
Idą na to nie tylko „amatorzy kwaśnych jabłek”, ale również małżonkowie, którzy nie maja gdzie „spełnić obowiązku”. Kłopoty mieszkaniowe w Japonii są potężne, często razem mieszkają rodziny wielopokoleniowe i prawdziwa prywatność jest wątpliwa.
              Wiele z tych „hoteli” za nadrzędny cel stawia sobie zaspokojenie wszelkich fantazji seksualnych klientów. Począwszy od wystroju po obsługę. Czasem są to wręcz „odlotowe” propozycje, ale chętnych nie brakuje.
              Amerykański fotograf Misty Keasler w swojej książce, „Hotels”, zobrazował te najbardziej „kreatywne”, rozsiane po całej Japonii. 

                Wystrój może być naprawdę oszałamiający! Praktycznie dla każdego, coś miłego!
               Tęsknisz za dzieciństwem? Pomożemy w przywróceniu wspomnień!
                Nieco inny konik, do innych zabaw.
                 Siermiężnie, ale swojsko...
                Można i za kratami... Czyżby reminiscencje z przeszłości? 


                  Panie od koloru do wyboru! Uczennice, styl manga, stewardesy... 
                A jeśli pokój wydaje się zbyt „tradycyjny”, można wynająć kajutę na... „Queen Elisabeth” i... płynąć, żeglować, stawiać maszt!
                Cennik „hotelu miłości” wystawiony do wglądu na zewnątrz budynku zawiera zwykle dwie taryfy. Za dwie-trzy godziny, trzeba zapłacić od czterech do dziesięciu tysięcy jenów, a za całą noc trzy do pięciu tysięcy więcej. Aktualny kurs jena, to ok. 3,1 PLN...
               Droga przyjemność! Chyba nie na naszą kieszeń...

1 komentarz:

  1. Ale - kicz, łącznie z panienkami! I tyle za takie coś płacić? - HORROR!!!

    OdpowiedzUsuń