W 2009 r. na rosyjskim portalu
randkowym LiveJournal okazało się ogłoszenie sygnowane imieniem
Igor (39 lat, mieszkaniec St. Petersburga). Gościu, zilustrował je
odjazdowymi fotkami, które zrobiły furorę w necie. Anons zaczął
krążyć po Europie, a śmichom-chichom nie było końca. Swoją
drogą, gostek wymagań dużych nie miał. Ot, chwali się „domem
urządzonym ze smakiem, być może właśnie dla CIEBIE". Sam
wszystko zaprojektował. Oferta skierowana była „do wszystkich
niezamężnych, które chciałyby spędzić swoje życie ze mną,
korzystając ze wszystkich uroków tego domu”. Warunek jest w
zasadzie jeden – wiek 16 -24 lat.
Prawdopodobnie w Serbii ktoś sobie
zrobił jaja i przechrzcił gostka na „Don Milisav Juan Gonzales
Brzi”, co w tym języku znaczy mniej więcej „Speedy Gonzales”.
Od tej pory w necie pojawia się jako „bogaty Serb”. Kilka fotek
warto zobaczyć, szerszy komentarz jest chyba zbyteczny.
Siara, jarmark i nowo bogactwo! Brzi
prezentuje wszystko, co ma! Gustowne meble, wystrój jak z
psychodelicznego snu, zróżnicowane ubiory, począwszy od piżamki
do futra. Na uwagę na pewno zasługuje różowy szlafrok.
Niektóre meble pokryte są folią, by
się nie kurzyły. A co, porządek musi być!
Gościu gust ma sprecyzowany, prawie
wszystko jest pozłacane. Tapety, szafy, kolumny przy łóżku, nawet
kibel i bidet.
To „reprezentacyjnie” zdjęcie
jednak przebija wszystko! Brzi na tle świątecznej dekoracji, w
kapciach i futrze, trzymający samurajski miecz.
Śladem tajemniczego Serba ruszyła w
październiku tego roku amerykańska blogerka, Marina Galperina.
Doszła do wniosku, że gostek na zdjęciach to naprawdę Islandczyk
Vilhelm Ulfar. Malo powiedziane! To Jego Świątobliwość Carewicz
Vilhelm Ulfar Vilhelmsson Romanow. Gostek bowiem twierdzi, że jest
zaginionym synem słynnej księżnej Anastazji.
Nie tylko twierdzi, że jest potomkiem
Romanowów, ale jest również założycielem religii zwanej
Ulfaryzmem. Jej główne założenie, to obietnica życia wiecznego,
niezależnie od czynów popełnionych za życia.
Marina Galperina doszła do wniosku,
że anons z 2009 r. miał na celu li tylko finansową przewałkę.
„Świątobliwość” liczył ponoć na wyciągniecie kasy od
naiwnych dziewczyn.
Mieszkał wtedy na Łotwie, ale
powrócił do Islandii i osiedlił się w Reykjavik, gdzie pracuje
w...małym fast foodzie. Wszytko się zgadzało, podobieństwo
uderzające, ale...
Marina Galperina skontaktowała się
ciotką „carewicza” i sprawa się rypła. To nie on jest na
fotkach z 2009 r. Blogerka „odszczekała” wszystko i przeprosiła
za pomyłkę. Z samym interesowanym nie udało jej się skontaktować,
gdyż przebywał w szpitalu psychiatrycznym.
Teraz twierdzi, że na zdjęciach może
być autentyczny Igor, który jest producentem mebli.
Szpital psychiatryczny, jest chyba najodpowiedniejszym miejscem dla...? - nie wiem kogo? Bo miałam napisać zupełnie inny tekst. Ale, jak przeczytałam do końca, to wszystko się rypło! - jak tej blogerce.
OdpowiedzUsuń