Każdy orze jak może... A jak
urodzajnej „gleby” nie staje, jakoś trzeba sobie ulżyć. Co tu
owijać w bawełnę, dotyczy to zarówno kobiet jaki i mężczyzn.
Nic co ludzkie, nie jest mi obce, mówił Terencjusz.
Temat jakoś mi
się skrystalizował po wczorajszej emisji filmu „Histeria”,
który „lekko, łatwo i przyjemnie”, nieco beletryzując na
potrzeby kina, zobrazował historię upowszechnienia wibratora.
Początkowo pojawiły się w XIX
wieku, w krajach anglosaskich, jako przyrządy medyczne.
Za wynalazcę tego urządzenia uznaje
się George'a Taylora, którego napędzana parą lub pedałami
maszyna, w ciągu 10 minut przenosiła kobiety „do nieba”. Potem
konstrukcję uproszczono i urozmaicono.
Stosowano je do leczenia histerii u
kobiet. Przypadłość ta, objawiała się … hmmm... w zasadzie
wszystkim. Ból głowy, nerwowość, bezsenność, ociężałość,
tracenie tchu, słabnięcie, utrata apetytu, apatia czy tak popularne
„strzelanie focha”. No to „lekarz” brał się do roboty i
„naukowo” doprowadzał „chorą” do orgazmu. Działało!
Pod koniec XIX wieku, wraz z
elektryfikacją domostw wcześniej dostępne tylko dla lekarzy
wibratory zaczęły coraz częściej pojawiać się w katalogach dla
gospodyń i trafiać do gospodarstw domowych – proces ten rozpoczął
się na wiele lat przed pojawieniem się pierwszych elektrycznych
żelazek czy odkurzaczy. Stosunkowo niedawno wibratory zaczęto
postrzegać głównie jako akcesoria erotyczne.
Popularność tej „terapii” spadła
gwałtownie po roku 1910 r., gdy poddano ją publicznej debacie i
kobiety zaczęły się wstydzić „swojej przypadłości”.
„Leczyły się” w zaciszu domowym.
Napęd wibratorów jest czymś
niezbędnym i tym się różni od zwykłego „samoobsługowego”
dildo. Zasilane są zwykle bateriami lub bezpośrednio z sieci
energetycznej, a wiele nowoczesnych modeli posiada specjalne
magnetyczne ładowarki. Dostępny na rynku asortyment jest bardzo
zróżnicowany. Oczywiście, można regulować częstotliwość i moc
drgań.
Jako materiały stosuje się m.in.
gumę, akryl, silikon, lateks, twarde plastiki, metal, szkło
(najczęściej pyrex), a mogą być pochwowe, łechtaczkowe, g-spot,
analne i wiele kombinacji tych wariantów.
Chłopy też jakoś sobie musiały
radzić. Co mieli robić i z kim np. marynarze? Nie każdy majtek był
„urody” Justina Biebera czy Dawida Wolańskiego. Substytut
kobiety zaczęto stosować już w XVII wieku, głównie właśnie
wśród francuskich marynarzy. Pierwszą taką „konstrukcją”
była „Dame de Voyage”, wykonana ze starych ubrań, czyli po
prostu, kilka poskręcanych szmat.
Bardziej naturalnie wyglądające
lalki pojawiły się dopiero po opatentowaniu gumy. W 1904 roku,
alchemik Rene Schwaeble napisał o spotkaniu w Paryżu pewnego
„Doktora P.”, który zajmował się produkcją dmuchanych lalek
dla bardziej wymagających panów.
Gdzieś cztery lata później,
niemiecki dermatolog i seksuolog Iwan Bloch, wspomniał o produkcji
masowej dmuchanych gumowych lalek, reklamowanych w paryskich
katalogach. Co ciekawe, były w wersjach „damskiej” i „męskiej”.
Te ostanie imitowały nawet wytrysk.
Technologia poszła do przodu! Lalki
produkowane są nie tylko z gumy, lateksu czy silikonu, stosuje się
również elastyczny żel, który „pamięta” kształt i zachowuje
twardość. Niektóre takie „kobiety” mają także system
podgrzewania. A wykonanie ich jest takie, że często nawet z bliska
wyglądają „jak żywe”. Mistrzami w tej branży są Japończycy.
W czerwcu 2006 r., Henrik Christensen
z fabryki w Network w Wielkiej Brytanii, zajmującej się produkcją
różnistych „automatów”, stwierdził w wywiadzie dla Sunday
Times, że „ludzie będą uprawiać seks z robotami, w ciągu
pięciu lat".
O tempora! O mores!
" Nie każdy majtek był „urody” Justina Biebera czy Dawida Wolańskiego - nie bądź złośliwy! " A pomyśleć, że wystarczy czuły, wrażliwy i wierny partner (ka ), żeby te wszystkie " GADŻETY " nie miały racji bytu!
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się dowcip, jak to baca naśmiewał się z juhasa, który noc spędził z owieczką.
Usuń- A wy, baca, to tak nigdy z owieczką? - spytał.
- No jakze by tak nigdy! Ale nie z takom brzyćkom!
Jeżeli to odpowiedź, na mój komentarz, to jestem chyba - niekumata. Bo ni w ząb nie widzę związku?!
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczera, trochę przerażają mnie takie oldschoolowe lalki z otwartymi ustami, kojarzą mi się raczej z horrorami, aniżeli z seksem. Ale oczywiście co kto lubi! Ja najbardziej lubię wszelkiej maści dildo i wibratory. Czasem filmuję swoje zabawy i dzielę się filmikami z wybranymi osobami. Na tej www poznałam partnerów do sextingu, zatem jeśli chcecie pooglądać moje zabawki, koniecznie zajrzyjcie!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko zmieniło się na przestrzeni lat i że technologia poszła do przodu. Obecnie dostępne wibratory, zabawki erotyczne i dmuchane lalki wyglądają znacznie lepiej, bez dwóch zdań.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł! Tymczasem dzisiejsza branża erotyczna ma się bardzo dobrze. Wystarczy zajrzeć na https://kondomiki.pl/ aby się przekonać, że każdy oferowany gadżet erotyczny ma rzeczowy opis i zdjęcie oraz występuje w atrakcyjnej cenie. W przypadku problemu z wyborem towaru spełniającego w największym stopniu wymagania klienta pracownicy sklepu służą poradą. To się nazywa postęp!
OdpowiedzUsuńWspaniała sprawa, zobaczyć jak kiedyś się bawili ludzie.
OdpowiedzUsuńJuż tyle czasu mija i technologia poszła do przodu.
Pozdrawiam
https://sextelefon.org