kontakt

piątek, 8 lutego 2013

Komu co wolno, czyli jaja z sądu

             Prawie 8 lat trwa rozprawa przed warszawskim sadem okręgowym przeciwko redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej” Tomaszowi Sakiewiczowi i dziennikarzowi tego tygodnika Jerzemu Targalskiemu oraz wydawcy „GP”. Adam Michnik pozwał ich za słowa iż „usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali z niej komuniści”.
            Wczoraj miała się odbyć kolejna rozprawa, ale nic z tego! Pozwani od samego początku stosowali różne kruczki prawne, by sprawę przeciągać. Najpierw wnioskowali o odraczanie kolejnych rozpraw, uzasadniając to losowymi nieszczęściami. Potem składali wnioski dowodowe, które nijak się miały do toczącego się procesu. Sąd je oddalał, ale musiał rozpatrywać kolejne odwołania. Już w 2008 r. sąd zarzucał pozwanym, że są to ewidentne próby sypania piasku w tryby, co staje się” jedyną „taktyką procesową". Wolno? Wolno!
            Trzy lata później sąd apelacyjny stwierdził, że doszło do „przewlekłości postępowania”. Konsekwencji żadnych nie było.
           Kolejnym pomysłem były wnioski o wyłączenie sędzi prowadzącej. Targalski taki wniosek złożył w marcu 2012 r., a potem w grudniu poparł go Sakiewicz. Po oddaleniu obu wniosków - pisali zażalenia. Za każdym razem posiedzenie trzeba było odraczać.
Sąd jest bezradny, od ponad roku nie może przeprowadzić ostatniego dowodu w sprawie, tj. przesłuchać strony - w tym Michnika - i zakończyć proces.
           Adam Michnik, szef „Gazety Wyborczej”, stawia się wraz z pełnomocnikiem na kolejne terminy przesłuchań, ale do tego nie dochodzi. Czeka na niego publiczność mobilizowana przez „Gazetę Polską”. Nie przebierają w słowach, wznoszą szowinistyczne okrzyki, a Sakiewicz słucha wszystkiego z miną niewiniątka.
Powoli pomysły na przedłużanie procesu się wyczerpują, więc wczoraj Sakiewicz po prostu olał sąd i nie przyszedł. Wykorzystał fakt, że nie doręczył mu prawidłowo wezwania. Niby nie wiedział co i jak. A w „Gazecie Polskiej Codziennie” ukazał się artykuł informujący czytelników o procesie, z podaniem godziny i numeru sali.
          Fani „Gazety Polskiej” się wstawili, jej szef nie. To nie tylko robienie sobie jaj z wymiaru sprawiedliwości, ale zwykła bezczelność i poczucie bezkarności. Sytuacja obrazuje również kondycję sądów, co woła o pomstę do nieba!
          Następny termin rozprawy wyznaczono na 9 maja. Sakiewicz i Targalski na pewno coś wymyślą, by znowu zagrać w ciula.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz