kontakt

poniedziałek, 11 lutego 2013

Wolne media? Wolne żarty, czyli knebel na usta

           Sąd Okręgowy w Gdańsku zakazał tygodnikowi „Nie” pisania o romansie Jacka Kurskiego, eurodeputowanego Solidarnej Polski do Parlamentu Europejskiego.
           Prawnicy europosła nie tylko zadbali o sądowy zakaz publikacji artykułu, ale poszli po bandzie - do drukarni i Kolportera wysłali pisma, w których grozili konsekwencjami prawnymi w przypadku wprowadzenia gazety do obiegu. Spowodowało to skutek wręcz odwrotny do zamierzonego, gdyż sprawa została nagłośniona. 
          Guzik mnie obchodzi czy i z kim, eufemistycznie mówiąc, śpi pirat drogowy Jacek Kurski. Brzydzi mnie jedynie hipokryzja europosła. Gębę ma pełną frazesów o prawicowo-katolickich wartościach, o „świętej rodzinie”, o prawie do prywatności. A z krzaków wygląda dziadek z Wermachtu...
           Wątpliwości po raz kolejny budzi podejście sądu. Prawo w takich wypadkach jest kalekie, pozwala na wstrzymanie publikacji, a artykuł jest „zabezpieczonym dowodem” skargi zainteresowanych. Normalność wymaga, by wniosek o naruszenie dóbr osobistych rozpatrywany był PO fakcie, a nie przed. To nic innego jak knebel na usta!
            Nie jest to przypadek odosobniony, kojarzy się z zabezpieczeniem powództwa firmy Amway, która zablokowała w sądzie film Henryka Dederki „Witajcie w życiu”.
            Dla przypomnienia:

Człowiek, który prawie pokonał Awmay
http://szwarcmydlo.blogspot.com/2012/12/czowiek-ktory-prawie-pokona-amway.html
         
            I jeszcze słynna sprawa z filmem poświęconym postawie, słownictwu i „zabawom” zakonników w gdańskiej szkole de La Salle. Do Sądu Okręgowego w Gdańsku trafił wniosek o wstrzymanie materiału na kolejne dwa miesiące. Złożyło go Zgromadzenie Braci Szkół Chrześcijańskich.

Chodź dziewczynko, pokaże ci ptaszka!
http://wackiemososne.blogspot.com/2012/12/chodz-dziewczynko-pokaze-ci-ptaszka.html

           Sąd ma dwa tygodnie na jego rozpatrzenie. Reportaż „Podwójne zło" pewnie nieprędko ujrzy światło dzienne.
          Stanowisko w tej sprawie zajęło ostatnio Centrum Monitoringu i Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które uznało sądowy zakaz za „głęboką ingerencję w prawa dziennikarzy”. To jednak wołanie na puszczy!
          Przypomina to pewien dowcip o bacy.
          - Gdzie są moje owce?! - krzyknął na hali.
          - ? - wzruszyło ramionami echo.


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz