Nowe zasady opłat
za wywóz śmieci budzą i budzić będą kontrowersje. W zasadzie
nieważne, czy naliczane będę „od głowy” czy też od
powierzchni mieszkanie, tak źle i tak niedobrze. W podtekście
zawsze tkwi jakaś „niesprawiedliwość”.
Z drugiej strony
decydenci zakładają a priori, że cała Polska nic innego nie robi
jak tylko kombinuje, gdzie by tu swoje śmieci podrzucić. Nawet jak
się namierzy dzikie wysypiska, kary są symboliczne. Gdyby tak
zdrowo przypierdolić finansowo, odechciało by się niektórym
wywożenia śmieci do lasu.
Raz po raz wali
się w bęben, trąbi na prawo i lewo o konieczności, opłacalności
i obowiązku segregacji, ale para idzie w gwizdek.
Przez bez mała 70 lat nie poradzono
sobie ze skupem surowców wtórnych. Państwowe firmy leżą i
kwiczą, nic im się - jak zwykle - nie opłaca. A jeśli już,
stawia się kontenery, potem przyjeżdżają fachowcy od wywozu i
jebut wszystko, jak leci, do jednego samochodu.
Praktycznie z butelkami i papierem nie
ma co zrobić. Niby są „opakowania zwrotne”, takie na wymianę,
ale często to po prostu fikcja. A to sklep nie ma gdzie butelek
magazynować, a to nie przyjmuje „bo my takiego piwa nie mamy”, a
to … Powodów może być tysiąc, by butelek nie przyjąć. O
puszkach nawet nie warto wspominać. Dziwi mnie upór „zbieraczy”,
którzy przeczesują kosze i śmietniki. Widać na jakiegoś bełta
się dziennie uzbiera...
Skup złomu to inna bajka. Najczęściej
punkty rozmieszczone są na obrzeżach miast, więc złomiarze zwożą
tam zdobycz wózkami, taczkami czy też taszczą na rowerach. Niby
jest jakaś tam kontrola, ale często na skup (szczególnie do
punktów prywatnych) trafiają druty telefoniczne, trakcja
elektryczna, wymontowane ustrojstwa czy nawet całe bramy.
W połowie lat 70. niejeden
rzemieślnik zbił majątek na wanienkach do kąpieli niemowlaków.
Przerobione w mydelniczki, zabawki czy jakieś tam duperele, zalewały
rynek. Niby teraz plastik się segreguje, ale co potem?
Jedno jest pewne Chińczycy wiedzą co
i jak. Przerabiają plastikowe butelki na granulat, a potem
produkują polar. I interes się kręci! W Polsce to ciągle zmora
dzikich wysypisk śmieci.
Czym kraj biedniejszy, tym bardziej z
konieczności popularny jest „domowy” recykling. Może przesadą
namawianie do robienia z opon sandałów, ale na pewno dużo
materiałów można by odzyskać i ponownie „puścić w obieg”.
Zielone światło dla bezrobotnych, jeśli już, pali się dość
mizernie. Ceny skupu surowców wtórnych nie zachęcają do
działania.
Żarówki, baterie, akumulatory,
sprzęt RTV i ADG – ciągle czekają na swoją szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz