Grupa
Defence Distributed, kierowana przez 25-letniego studenta prawa na
Uniwersytecie w Teksasie, Cody'iego Wilsona, otrzymała zezwolenie od
rządu amerykańskiego na produkcję i sprzedaż broni wydrukowanej
przez drukarkę 3D.
W tym
momencie mają już kilka gotowych produktów, między innymi łuski
9mm oraz plastikowe odpowiedniki pistoletów Glock, magazynki do
popularnego karabinu AR-15 oraz AK-47, a nawet granaty. Starają się
jeszcze o dodatkowe licencje, co umożliwi legalna produkcję np.
karabinów wyborowych, broni automatycznej i karabinów
wielkokalibrowych np. Baretta m82.
Nie ma
co ukrywać, ci ludzie jak większość Amerykanów, mają pierdolca
na punkcie broni palnej. Wilson, który sam określa siebie jako
anarchistę, uważa że dostęp do broni to jedna z wolności
obywatelskich. Powołuje się na drugą poprawkę do Konstytucji USA,
która mówi, że prawo do posiadania i noszenia broni przez
obywateli USA nie może być naruszone przez władze.
Defence
Distributed realizuje już projekt DEFCAD, co być największym na
świecie zbiorem projektów gotowych do druku 3D. Nie chcą nawet na
tym zarabiać, bo wszystkie umieszczone w DEFCAD projekty mają być
bezpłatne, oparte o Creative Commons.
Ostatnio
pojawiły się informacje, że grupa Defence Distributed na drukarce
3 D, kosztującej 8 tys. dolarów, a zakupionej na aukcji, wykonała
zupełnie sprawny pistolet Liberator. Udostępniła również pliki
CAD do druku. Za spust pociągnął sam Wilson. Pistolet składa się
z 15 plastykowych części i do działania wymaga jeszcze
zainstalowania gwoździa, który funkcjonuje jako iglica. A ponieważ
broń działa, Defense Distributed spełniło swoje wcześniejsze
zapowiedzi i udostępniło go na stronie internetowej defcad.org.
No i
jak było do przewidzenia, zaczęły się schody. Dziennikarze
brytyjskiego dziennika „Daily Mail” Liberatora i z rozłożoną
na trzy części bronią wsiedli do pociągu Eurostar jadącego z
Londynu do Paryża. Ochrona nie zwróciła na nich uwagi, a z
założenia kontrola jest podobna jak na lotniskach. Po wejściu do
wagonu reporterzy złożyli pistolet i swobodnie poruszali się z nim
po wagonach. Tylko czekać jak dojdzie do jakiegoś napadu z użyciem
wydrukowanego pistoletu!
Jak na
razie koszt wykonania plastykowej broni jest stosunkowo duży, ale
obniżenie kosztów to tylko kwestia czasu. A wtedy otwierają się
bramy raju dla wszelkiej maści terrorystów, świrów i bandytów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz