Niedawno magazyn „Vice” opublikował
niedawno wywiady z kanadyjskimi dziewczynami, które można określić
jednym słowem – syfiary. W swoich pokojach mają totalny bałagan,
nie dość tego, dopasowują do tego „ideologię”.
Niektóre z nich uważają się za
artystki, a bałagan wołający o pomstę do nieba to według
„artystyczny nieład”. W ich pokojach walają się zużyte
baterie, butelki, talerze z zaschniętym jedzeniem, jakieś dziwne
przedmioty, maskotki, bibeloty, pamiątki, kolorowe magazyny, zabawki
czy nawet tampony. I oczywiście stery ciuchów!
Ten domowy burdel ma być protestem
wobec uporządkowanego świata, a tak naprawdę jest tylko objawem
totalnej degrengolady. W tym otoczeniu dziewczyny czują się
zupełnie dobrze, przyzwyczaiły się do nurkowania w stercie śmieci.
Nawet cieszą się z „niespodzianek”, jak znajdą coś dziwnego,
zapomnianego.
Ich rodzice dawno odpuścili, to walka
z wiatrakami. Nie dość, że zabranie się do sprzątania, to dla
nich syzyfowa praca i przymierzają się do tego tygodniami, to
jeszcze nawet po jako takim „wysprzątaniu” entropia rośnie w
postępie geometrycznym. One po prostu takie są.
Gości raczej nie przyjmują, a jak
już to tylko niektórzy wytrzymują na trochę smród, brud i
szukanie miejsca, gdzie by można usiąść. A gdy jeszcze hodują
jakieś zwierzątka odór jest nie do wytrzymania!
Niektóre zdają sobie sprawę, że
coś jest nie tak, więc jeśli już, gości przyjmują w pokoju
rodziców lub przedpokoju. O seksie mówią oszczędnie, ale
twierdzą, że zawsze znajdzie się jakiś kamikadze, któremu ten
syf nie przeszkadza.
Gwoli sprawiedliwości – jest również
męskie wydanie „śmieciarza”. Ci nurkują głównie wśród
butelek po piwie, resztek jedzenia, płyt i ciuchów. Prawie każdy
jest fanem gier komputerowych, wiec w pokoju obowiązkowo musi być
pecet, walający się osprzęt, kartony, opakowania i pudła. Czasem
dochodzą jakieś narzędzia, plakaty czy seksfotki.
Jedno łączy „obie rasy” - buty
byle gdzie i sterty ciuchów. Dotyczy to głównie ludzi młodych.
Czyżby kwestia hormonów?!
Dyskretnie pomija się na ogół
„zapach” samych śmieciarzy. Pewnie nie jest to Chanel nr 5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz